Czy jedzenie mięsa w piątek to grzech? Historia zakazu jedzenia mięsa w piątek sięga daleko w przeszłość i jest silnie związana z religią katolicką. Tradycyjnie, katolicy praktykowali wstrzemięźliwość od mięsa właśnie w piątki, aby upamiętnić Mękę i Ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa, które miały miejsce w piątek.
Jeśli chodzi o pytanie, czy jedzenie mięsa w piątek to grzech, odpowiedź opiera się na rozumieniu abstynencji jako formy pokuty. Nieprzestrzeganie abstynencji, pomimo świadomości obowiązku, może być postrzegane jako grzech lekki.
W chrześcijaństwie grzech jest postrzegany jako stan moralnego skażenia, które niszczy człowieka i sprawia, że oddala się on od Boga. Grzech nie tylko wpływa na życie duchowe, ale także ma wpływ na życie codzienne. Wyznacza drogę, którą podążamy i kształtuje nasze życie. Grzechy dzielimy na dwie kategorie: grzech pierworodny
Jednak zmianie nie uległ fragment o wstrzymywaniu się od pokarmów mięsnych, co oznacza, że wierni powinni powstrzymać się od spożywania mięsa w każdy piątek. Wyjątkiem od tej reguły są uroczystości kościelne. Przykładowo zakaz jedzenie mięsa nie obowiązuje w pierwszy piątek po Wielkanocy ze względu na Oktawę wielkanocną
Ci, którzy dobrowolnie zaniedbują ten obowiązek, popełniają grzech ciężki" - wskazuje art. 2181 wykładni doktryny wiary. Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie
W praktyce oznacza to, że jeśli ktoś raz drugi czy trzeci zje w piątek mięso, ale stara się tego nie robić tylko mu nie wychodzi, to będzie to grzech lekki. Gdy jednak nic sobie z tego zakazu nie robi i stake go łamie, to będzie to grzech ciężki. J.
Czy śpiewanie kolęd przed świętami to grzech? To pytanie zadaje sobie wielu ludzi, którzy chcą przestrzegać tradycji i zasad swojej religii. Z jednej strony
Wielki Post trwa od Środy Popielcowej, aż do Wielkiego Czwartku, także w tym okresie unikajmy hucznych zabaw. Czy taniec w piątek to grzech ciężki? W starym sformułowaniu jasno wskazano, że w okresach pokuty (a takim jest właśnie piątek oraz wszystkie dnia Wielkiego Postu) należy powstrzymywać się od zabaw w piątek.
Obecnie w teologii katolickiej noszą one miano grzechów głównych. Jest ich siedem: pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew i lenistwo. Czy nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu to grzech ciężki? Kościół wykazał Czytaj dalej
Ja w składzie nie widzę mięsa. A po za tym, jeśli nie zrobiłeś tego z pełną świadomością to nie jest to grzech, przynajmniej z tego co wiem, to nie jest to grzech cieżki, więc nie musisz mówić go na spowiedzi. Chyba, że specjalnie zjadłeś, myśląc. że to grzech.
HEc9U. W naszym społeczeństwie wciąż pokutuje takie rozumowanie - abstynencja jest dla pijaków i alkoholików, ja nie mam z tym problemu, dlaczego mam rezygnować z kilku okazji kulturalnego napicia się alkoholu? Uważam, że to złe podejście do sprawy. Zacznę tendencyjnie SMS-em, jakiego niedawno dostałem: "Szczęść Boże! Proszę księdza mam problem, tzn. moja koleżanka ma… Jej tata pije i ją bije, ona ucieka z domu i nikt bliski nie chce jej pomóc, nawet mama, bo wie, że jak się sprzeciwi to jeszcze jej się oberwie. Doradzi ksiądz co ona może zrobić?". To jedna z konkretnych sytuacji, w których rodzi się ból i jakaś forma złości na ten popsuty świat. Ale w tym tekście nie do końca tym chcemy się zająć… To prowokacja. Próba zrodzenia odpowiedzi na problem alkoholowy, nie tylko w naszym otoczeniu. Co to jest trzeźwość? Po co ona komu? Dlaczego Kościół nad Wisłą co roku wzywa: nie pijcie w sierpniu? Co zmieni, że ja jeden nie będę pił alkoholu, przecież dzieci, jak dziewczyna z cytowanego SMS-a, i tak będą cierpiały?! Takie pytania mnie trochę mierżą, bo to podejście nieewangeliczne. Tak na marginesie, żeby zrozumieć sens trzeźwości, trzeba kochać trochę więcej niż siebie samego… Zacznę od tego, że jako ksiądz, ale też sporo katolików tak ma: spotykam się z prośbą - proszę o modlitwę za mnie, bo mam z tym i tym problem. Skoro wierzymy w moc modlitwy, to dlaczego nie wierzymy w moc ofiary?! Jak modlitwa złożona przed Bogiem w konkretnej intencji ma moc, to tak samo np. moja sierpniowa trzeźwość złożona przed Panem w konkretnej intencji ma moc. Pan Jezus zaznacza potęgę modlitwy i postu, a nawet podkreśla jego skuteczność w bardzo trudnych sprawach (zob. Mt 17,21). Uważam, że coraz mniejsze ogólne zainteresowanie tematem modlitwy, postu czy właśnie trzeźwości wynika z tego, że współczesna cywilizacja "psuje nam mózg". Jeszcze modlitwa w kręgach osób pobożnych czy ze wspólnot jest czymś naturalnym, ale post czy sierpniowa trzeźwość już niekoniecznie. Ile wina może wypić chrześcijanin? Chętniej wchodzimy w to, co miłe i takie łapiące za serce, niż podejmujemy rezygnację z czegoś. Nastawiamy się na przyjemność, sam to widzę, chętniej pójdę na mocne uwielbienie, niż podejmę post! To podejście konsumenta - dużo brać mało dawać… Ale czy o to chodzi w chrześcijaństwie, żeby nam było dobrze, miło, przytulnie i komfortowo?! No przecież nie! Oczywiście, że nie mamy także stać się ponurymi pokutnikami, ale chodzi o czuwanie, aby nie zagubić prawdziwego sensu naszej wiary i pielgrzymki przez ziemię. A więc trzeba ciągle na nowo zmieniać myślenie! W naszym społeczeństwie wciąż pokutuje takie rozumowanie - abstynencja jest dla pijaków i alkoholików, ja nie mam z tym problemu, dlaczego mam rezygnować z kilku okazji kulturalnego napicia się alkoholu? Uważam, że to złe podejście do sprawy. Czym innym jest problem alkoholowy i całkiem inaczej wygląda powrót do trzeźwości i normalnego życia takiego człowieka, a czym innym jest wybór abstynencji jako dobrowolnego daru dla drugiej osoby. Tak naprawdę stać nas na wiele wyrzeczeń. Życie w małżeństwie, domu, a nawet sąsiedztwie, pracy, klasie czy na uczelni wymaga od nas wielu kompromisów. Często rezygnujemy z różnych rzeczy, także przyjemnych, aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom drugiej strony. Dlaczego więc jest taki opór w podjęciu trzeźwości?! Nie chcę demonizować, ale chyba diabeł chce nam trochę obrzydzić dobrowolną ofiarę z siebie. Ja od 12 lat nie piję alkoholu, ponieważ jestem w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka (KWC) i całkiem mi z tym dobrze. Może na początku było mi trochę "szkoda", że nie mogę się napić z kolegami piwa, ale z czasem wchodzi się w pewien nawyk i odważę się powiedzieć, że ta ofiara - rezygnacja staje się trochę mniejsza. Ale o czymś innym chcę napisać. Ten wybór abstynencji to nie tylko kwestia niepicia alkoholu, to daje znacznie więcej. Dla mnie KWC to szkoła wolności. Wybierając życie bez alkoholu, muszę podjąć walkę! Walkę najpierw ze sobą samym! I to jest największy owoc tej trzeźwości, ona mi daje prawdziwą wolność i przeświadczenie: mam władzę nad moimi potrzebami. I ta wygrana bitwa o trzeźwość daje odwagę do podjęcia walki na innych płaszczyznach. I wcale nie oznacza to, że muszę mieć od razu problem z alkoholem czy nikotyną, dragami, pornografią, samogwałtem, hazardem, jakąś formą materializmu. Ale życie bez alkoholu hartuje naszego ducha. Czy upicie się jest grzechem? Gdyby się teraz zatrzymać w naszym rozważaniu, to sprowadzilibyśmy trzeźwość tylko do jakiegoś supernaturalnego wysiłku, aktu woli, terapii. Zresztą nasze postanowienia i wyrzeczenia nieoddawane Bogu są mniej skuteczne i konsekwentne. Natomiast idea wolności od zniewoleń jest na wskroś biblijna. Owszem wino w Piśmie Świętym jest uważane za coś dobrego, podtrzymującego życie (por. Syr 31,27), ale już upijanie się i robienie niemoralnych rzeczy pod wpływem alkoholu jest potępiane (por. Iz 5,8-13; Prz 20,1; Rz 13,13). Znów chodzi o wolność w używaniu tych rzeczy. Stary Testament zna postawę świadomego wyboru abstynencji; otóż Samson i jego matka nie używali wina (por. Sdz 13,2-17,25), największy prorok Jan Chrzciciel również nie używał alkoholu i żył jak asceta. Bóg nikogo do niczego nie zmusza, ale każdego zaprasza na drogę rezygnacji z siebie i wybierania rzeczy większych. I to jest klucz do zrozumienia trzeźwości, jedno z narzędzi, którym możemy odkryć w sobie prawdziwe człowieczeństwo. Naśladowanie Jezusa, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (por. Mt 20,28). Kiedy odrzemy ofiarę z siebie z tego nadprzyrodzonego - bożego pierwiastka, staje się ona dość smutnym i ograniczającym zadaniem, a kiedy podejmuję daną formę wyrzeczenia w imię Jezusa, z Jezusem oraz dla innych i siebie, wtedy daje ono radość, satysfakcję, poczucie, że moje życie i działanie nie jest egoistycznym dryfowaniem, ale spalaniem się dla innych, na wzór Zbawcy! I mało tego, w chwili kiedy zaczynam myśleć o innych, o Kościele, przejmuję odpowiedzialność za wolność i w konsekwencji wieczność ludzi wokół mnie. Można to pięknie podsumować fundamentalnym założeniem ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela nie tylko Oazy, ale także KWC - posiadanie siebie w dawaniu siebie. Czy chętnie spalasz się dla innych? Czy w ostatnim miesiącu podjąłeś jakąś konkretną formę wyrzeczenia, aby dać coś bliźniemu? Czy podjąłeś dobrowolną trzeźwość w sierpniu, aby tą swoją ofiarą pomóc komuś zniewolonemu? Czy jesteś gotów spontanicznie pomóc potrzebującemu? Jeśli tak, to zaczynasz posiadać siebie… Bo daje tylko ten, kto ma. Zobacz też: 5 powodów, dla których Kościołowi tak zależy na trzeźwości Chcemy pokazać rzeczywistość chrześcijaństwa, która wymyka się wszelkim schematom. Można spotkać się z opinią, że Kościół ma być w myśl jednych bądź drugich. Pokażemy, że w gorących tematach nie musimy dzielić się na dwa obozy, ale wciąż możemy istnieć w jednej wspólnocie. W każdym z zagadnień zaprezentujemy dwa różne punkty widzenia, które mieszczą się w Kościele oraz głos, który wyjaśnia zaistniałe napięcia, wskazuje drogę po środku, rozładowuje emocje. Chcemy dać do zrozumienia, że w Kościele Katolickim można mieć różne wrażliwości, zupełnie inne podejście do różnych tematów. Porozmawiajmy o nich spokojnie, wymieńmy się swoimi doświadczeniami. Zapraszamy was do rozmowy, napiszcie, jakie tematy są dla was szczególnie ważne.
Kiedyś pod jednym z moich wpisów na Facebooku zawiązała się gorąca dyskusja na temat rozwodów. Dyskutowali katolicy, a trzeba przypomnieć, że to właśnie Kościół katolicki (choć nie tylko) nie dopuszcza rozejścia się małżonków, którzy w ważny sposób (podkreślam to wyrażenie) zawarli sakramentalny związek. Głównym przedmiotem sporu było stwierdzenie, że „przecież rozwód to grzech”. Rzeczywiście wielu katolików uznaje rozwód za grzech. Niektórzy sądzą, że osoba rozwiedziona nie może przystępować do spowiedzi i komunii świętej, bo będąc rozwiedziona jest w permanentnym stanie grzechu. Jedna z osób biorących w dyskusji z wielką zażartością twierdziła, że każdy rozwód to grzech i zło w najczystszej postaci. Spróbujmy się więc przyjrzeć temu tematowi. Kiedy coś jest grzechem? Aby to dobrze zrozumieć należy pamiętać, że aby coś mogło być określone mianem grzechu ciężkiego musi dotyczyć „ważnej materii” (wykroczenie przeciwko przykazaniom Dekalogu lub tzw. „pięciu przykazaniom kościelnym”). Jednak ten jeden warunek nie wystarczy. Muszą być spełnione jeszcze dwa – dany czyn musi być dokonany w sposób świadomy i dobrowolny. Zjadłem mięso w piątek Weźmy prosty przykład. Przykazanie kościelne zobowiązuje katolików do powstrzymywania się od spożywania pokarmów mięsnych w niektóre dni, np. w większość piątków w ciągu roku. Czy jednak zjedzenie mięsa w piątek zawsze jest grzechem ciężkim? Absolutnie nie. Niekiedy bywa tak, że ktoś zjada mięso nie zdając sobie sprawy z tego, że jest piątek. Rano wstajemy zaspani, w lodówce kusi nas pachnąca szyneczka, robimy sobie kanapkę i zjadamy ją ze smakiem zapominając, że w tym dniu jest piątek. Czy mamy wtedy grzech? Nie. Bo nie byliśmy świadomi, że mięso jemy w piątek. Albo inna sytuacja – żywimy się w stołówce, w której nie ma możliwości wyboru dania i albo się zjada to, co danego dnia przygotowała kucharka, albo nie je się w ogóle. W takim przypadku, gdy zamiast głodowania wybieramy zjedzenie gulaszu czy mielonego, nie popełniamy grzechu. Takie są zasady ustalone przez Kościół katolicki. Nie podejmuję tutaj dyskusji nad sensownością niejedzenia mięsa w piątek z powodów moralnych, ale spróbujmy przenieś naszą wiedzę na sprawę rozwodu. Czy taki rozwód to też grzech? Niektórzy ludzie uważają, że każdy rozwód jest grzechem, a nawet grzechem ciężkim. Argumentują to tym, że przecież ludzie rozwodzą się w sposób świadomy i dobrowolny, a poza tym dokonuje się duże zło ponieważ rozstają się ludzie, którzy przed Bogiem przysięgali sobie wytrwanie do śmierci, a dodatkowo cierpią na tym dzieci. Argumenty te jednak łatwo podważyć odwracając sytuację. Niekiedy złem moralnym jest uporczywe trwanie w związku małżeńskim, pomimo że ten związek jest wyniszczający. Dzieje się tak, gdy przynajmniej jedna ze stron stosuje przemoc psychiczną lub fizyczną albo jest uzależniona od alkoholu czy substancji psychoaktywnych. Jako człowiek, który przez 15 lat słuchał spowiedzi nie spotkałem się jednak z ani jednym przypadkiem, żeby mąż czy żona żyjący w toksycznym związku małżeńskim, spowiadali się z tego, że pozwalają, aby ich dzieci słuchały pijackich awantur, scen wykorzystania seksualnego, wyzwisk, czy przemocy fizycznej… Czy w takiej sytuacji odejście od małżonka jest złem moralnym? Odpowiedzi chyba nie trzeba udzielać, bo jest ona jasna. Niestety wielu katolikom bliższe jest myślenie, że ważniejsza od dobra osób krzywdzonych w rodzinie, jest prawo kościelne, które zabrania rozwodów… Bardzo się mylą, a pielęgnowanie takiego przekonania jest szkodliwe nie tylko dla nich samych… Czemu matka od niego nie odeszła… Pamiętam doskonale rozmowę, która odbyła się wiele lat temu, gdy pracowałem jako duszpasterz akademicki w Lublinie. Marek (imię zmienione) borykał się z bardzo poważnymi problemami natury emocjonalnej i duchowej, w jednej z rozmów podjął temat swojej rodziny. Zaczął dostrzegać wpływ tego, co się działo w jego domu z problemami, z którymi przyszło mu się zmierzać w dorosłości. Opowiadał o swoim ojcu – alkoholiku. „Tatuś” urządzał jatki, w czasie których krew lała się po ścianach. Najczęstszym obiektem jego agresji była matka. Dostawało się także dzieciom. Marek jako najstarszy syn próbował bronić matkę i młodsze rodzeństwo, ale najczęściej się to nie udawało, więc jemu dostawało się najbardziej. Nawet nie chcę wspominać o cierpieniu tego dzieciaka. Miał pretensje do Boga, że go to spotkało, ale miał też pretensje do matki, że ta nie zostawiła ojca i do księży, którzy w czasie spowiedzi kazali jej trwać przy małżonku ze względu na przysięgę złożoną w czasie ślubu… Takich przypadków mógłbym przytoczyć znacznie więcej. Najgorsze które pamiętam, dotyczyły przemocy seksualnej… W każdym z tych przypadków nie dochodziło do odejścia żon od chorych mężów ze względu na… sakrament małżeństwa. Chciałbym w tym miejscu zapytać tych, którzy czytają moje słowa, a do tej pory bronili teorii, że każdy rozwód to grzech i że w katolickiej rodzinie nie powinno dochodzić do rozstania małżonków, czy nadal podtrzymują swoje szkodliwe przekonania w tej kwestii? Rozwody a Ewangelia Zgadza się. W Ewangelii Jezus wypowiada słowa, które jasno wskazują na to, że małżeństwo zawarte przed Bogiem jest nierozerwalne (zob. Mk 10, 1-12; Łk 16, 18; Mt 19, 1-19). Jednak ten sam Jezus okazuje głębokie zrozumienie tym, którzy są w trudnych sytuacjach i nieustannie pokazuje, że prawo nie jest ponad miłością, ale to miłość ma być ponad prawem, zawsze! Każdy rozwód jest jakąś tragedią ludzi, jednak – nawet będąc katolikiem – nie można mówić, że każdy rozwód jest grzechem. Poza tym warto pamiętać, że Kościół katolicki od czasów Jana Pawła II zezwala na korzystanie z sakramentów osób, które są po rozwodzie. Oczywiście jest to obwarowane pewnymi warunkami, ale został zniesiony zakaz, który był bardzo krzywdzący dla tych wierzących, którzy się rozwiedli, a chcieliby przystępować do sakramentów. Pomagam ludziom w rozwoju życia chrześcijańskiego w oparciu o Ewangelię. Jeśli szukasz pomocy zapraszam do kontaktu. Tutaj możesz zapoznać się krótkim opisem tego jak pracuję i ofertą cenową – mentoring.
Jak świat długi i szeroki, tak ile ludzi tyle opinii. Na świecie jest wiele religii, wyznań i wierzeń od powszechnie znanych, takich jak katolicyzm czy islam po wyznawców latającego potwora spaghetti czy zakonu rycerzy jedi. Żyjemy w czasach w których każdy, na dobrą sprawę może wymyślić swoją religię. Wystarczy że znajdzie ona choć kilu wyznawców i można ją zarejestrować. Oczywiście po to by wszystko było zgodnie z prawem i nie zakrawało o jakąś sektę. Ale wróćmy do mięsa. Właściwie zakazu jego spożywania w piątek przez wyznawców chrześcijaństwa. Zakaz jego jedzenia nie obowiązywał od zawsze. W biblii możemy przeczytać o poście wiele rzeczy. Wiadomo że wieki temu obowiązywał bardzo rygorystyczny jego odłam czyli całkowity zakaz spożywania pokarmów. W tamtych czasach na taki rarytas jak mięso pozwolić sobie mogła tylko niewielrap">